Polski Dham Vasi cz.I

czytane: 3329 data: 2007-09-25
autor: Madhava Bhagavan das
Wersja do druku
Życie ludzkie jest w naturalny sposób ułożone tak, że na krętych drogach jakim często prowadzi nas przeznaczenie, karma czy łaska napotykamy różne osoby, niektóre dobrze nam życzą, inne wręcz przeciwnie, są też takie, które pojawiaj się tylko na chwile by nas czegoś nauczyć a potem znikają bez śladu. Interakcje miedzy ludzkie to najlepsza szkoła życia, nie znam lepszej. To wszystko czego można nauczyć się w kontaktach międzyludzkich nie sposób nauczyć się czytając tysiące książek. Podczas tej wędrówki przez życie zdarzają się wyjątkowe osoby, które potrafią odmienić nasze życie, pewno wielu z was spotkało co najmniej klika takich osób, ja nie jestem wyjątkiem. Jest wiele osób, którym wiele zawdzięczam i będę starał się te osoby sukcesywnie przedstawiać szerszemu gronu odbiorców , bo myślę ze warto. Jedna z takich osób jest Mahasringa Prabhu, bardzo wyrazista postać, często bezkompromisowa, ale tolerancyjna i bardzo współczująca, potrafiąca prawie w każdym obudzić uśpioną Świadomość Kryszny.

Jak trzeba jest bezwzględny by powiedzieć to co widzi i to sprawia, że jest tak samo dużo osób dobrze mu życzących i wierzących w jego dobre intencje co źle o nim mówiących, ale tak to już jest z wyrazistymi postaciami.

Często mówi o sobie ze nie jest święty i ma potknięcia w życiu jak każdy, ale walczy o to by stawać się dobrym człowiekiem każdego dnia. Ja osobiście wiele razy doświadczyłem na własnej skórze jego dobroci, bezinteresowności i mądrości życiowej, która tak wielu osobom dała szanse na zbliżenie się do Boga. Nie ma takiej rzeczy, w jego oczach , która by kogokolwiek dyskredytowała w życiu duchowym, każdy ma szanse.

Kiedys Śrila Prabhuapda zwrócił na tą kwestie szczególna uwagę ( jest to na jednej z części „Acaryji”) robiąc wykład nagle go przerwał bo do pokoju wszedł jego uczeń Hayagriwa. Śrila Prabhupada powiedział coś w stylu: „Hari bol Hayagriwa dobrze wygladasz , to jest Hayagriwa!!! On ma wielki talent by służyć Krysznie!!!” i po chwil dodał: „Każdy z was ma taki talent musicie tylko go rozwijać”. Warto wziąć sobie do serca słowa Śrila Prabhupada, gdy umysł po raz kolejny będzie nam podsuwał pomysł by kogokolwiek krytykować za jego uwarunkowania. Każdy ma szanse i te słowa Śrila Prabhupada przyświecają Mahasrindze Prabhu, każdy ma szanse.

W 2006 roku udało mi się porozmawiać z Mahasringa Prabhu moim serdecznym przyjacielem o jego życiu, młodości, o tym jak to się stało, że duchowość w jego życiu zajmuje tak ważne miejsce, o Food for Life w Indiach, o jego podejściu do ISKCON’u ( co teraz wydaje się być tematem na czasie) i o jego inspiracjach w życiu duchowym itd. Ponad rok trwało, przepisanie tego wywiadu ( bo często, czasu mało) ale myślę, że było warto, mnie osobiście materiał zawarty w tym wywiadzie bardzo inspiruje, zapraszam więc wszystkich do zapoznania się z jego treścią może i komuś innemu poza mną uda się trochę zainspirować do życia duchowego. Jako ze wywiad jest bardzo obszerny zamieszczony zostanie w odcinkach.

Madhava Bhagavan das : Na początku chciałbym, żebyś opowiedział, jak zaczęła się Twoja przygoda z duchowością?

Mahasringa Prabhu: Zaczęła się i tragicznie i pomyślnie. Od dzieciństwa szukałem Boga i wydaje mi się, że miałem wiele duchowych przeżyć, miałem wiele mistycznych znaków o istnieniu Boga. Jak byłem mały, to nawet jaszczurki pytałem: "czy jest coś wyższego niż niedola w tym świecie materialnym? Czy jest ktoś, kto tym światem rządzi?” Miałem wtedy chyba 6 lat.

Moja mama była arystokratką, cała jej rodzina była bardzo zamożna, całe wioski do nich należały, nawet do dziś wioski się nazywają nazwiskiem dziadka, Taraszkowo pod Białymstokiem. Mama to był mój taki autorytet, ale kiedy komuniści przejęli władzę, mama wszystko straciła, musiała się nawet ukrywać, bo komuniści nie lubili błękitnej krwi. Doszło do tego, że kiedy ja się urodziłem, to mamy nie było stać na utrzymanie mnie, więc dała mnie do sierocińca razem z moim bratem. Nie pamiętam, jak długo byłem w sierocińcu, ale pamiętam życie z domu- zawsze było dużo ludzi, były przepiękne ogrody, kultura i nagle znalazłem się w sierocińcu, gdzie były dzieci pijaków, kryminalistów. Mimo wszystko czułem się tam szczęśliwy. Zobaczyłem, że to jest inny świat niż ja miałem, ale czułem się samotny tam i pamiętam któregoś dnia usiadłem nad szambem z tego ośrodka i wyszła z niego jaszczurka, więc zapytałem jej, czy jest coś ponad niedolą, czy jest ktoś w tym świecie, kto to wszystko kontroluje i autentycznie zobaczyłem ruch głową tej jaszczurki w geście potwierdzającym. Dla mnie to była wskazówka na wiele lat mojego życia i nie zwracałem więcej już uwagi na niedole, bo wiedziałem, że jest w życiu ktoś, kogo trzeba w nim odnaleźć.

Mimo młodego wieku czułem się bardzo dorosły. Zacząłem chodzić do kościoła głównie w tygodniu, bo w niedzielę zawsze było dużo ludzi. Na ich oczach nie można było nawet z Bogiem rozmawiać. Któregoś dnia była w szkole lekcja religii o ukrzyżowaniu. Nikt tego nie słuchał, a ja postanowiłem się w to wgłębić i przeżyć. To była jedna z większych prawd w Polsce tu dla nas na tamten czas. Ja przeżyłem naprawdę tak niezwykłe chwile. Czułem, że rozumiem sens jego nauczania, poczułem się jak w tamtych czasach i w pewnym momencie poczułem, jakby powiedział do mnie- musisz się nauczyć filozofii oponenta, ponieważ ja nie mogę do wszystkich dotrzeć i dzięki temu będziesz mógł bardziej efektywnie nauczać o mnie, w ten sposób zmierzaj do Boga. Słuchaj, zacząłem beczeć jak koza, to było tak mistyczne, dostrzegłem, że ludzie poniewierają naukami Chrystusa, że nikt go nie ceni, że nikt za nim nie podąża. Zrozumiałem jedno, że na tylu ludzi, których on nauczał, tylko 12 zdecydowało się za nim podążać. Tego przeżycia nigdy nikomu nie mówiłem i nie byłem go nigdy w stanie opisać.

Kiedy w twoim życiu pojawił się Kryszna?

Niezależnie od szkoły studiowałem sobie filozofię, religię, historię, chciałem poznać filozofię oponenta nie jako najwyższy cel, ale jako sposób do pokonania ich. Wszystkie one były dla mnie tylko faktem historycznym, żadna z nich nigdy mnie nie ujęła, nie była równa z tym przeżyciem, które miałem w tamtych dniach. Pozostało mi mówić o Bogu na tyle, na ile Go rozumiałem. Zacząłem się bardzo ciężko czuć, bo brakowało mi jakiegoś większego ogniwa. Czegoś konkretniejszego na temat Boga i zacząłem się modlić do Boga- proszę, objaw mi się, jeśli gdzieś istniejesz. Już nie mówiłem tej modlitwy Ojcze Nasz, tylko jeśli gdzieś istniejesz i ktoś może mi coś na Twój temat powiedzieć, to spraw proszę, bym cię odnalazł... Każdego dnia się tak modliłem.
Żyłem w celibacie, starałem się odwodzić ludzi od nałogów, nie miałem nigdy żadnej dziewczyny, dzieliłem się wszystkim, co tylko w życiu miałem. Któregoś dnia moja obecna żona zapytała, czy mógłbym się z nią ożenić. Ożeniłem się, ale ona nie była wegetarianką, w ogóle nikt, kogo znałem, nie był wegetarianinem. A któregoś dnia jeszcze przed małżeństwem medytowałem bardzo intensywnie o życiu. Starałem się wejść w głębię siebie i poczułem obecność Paramatmy. Ile ja mogłem mieć wtedy- 17 lat, i zobaczyłem, że Bóg jest w sercu każdej żywej istoty. Zobaczyłem Jego ekspansje w każdej żywej istocie i zdecydowałem się zostać wegetarianinem.

Tak więc kiedy się pobrałem, byłem wegetarianinem. Każdy się z tego śmiał. Było mi bardzo ciężko. Głównie jadłem ziemniaki, czasami pszenicę surową i to było całe moje jedzenie. Od momentu kiedy się ożeniłem, zacząłem strasznie cierpieć.

Miałem Przyjaciela, jedna z bardziej inteligentnych osób, jaką spotkałem w życiu. Teraz jest chyba kimś wpływowym, ale mniejsza o to. Bardzo się polubiliśmy. On próbował popełnić samobójstwo, dużo rozmawialiśmy o filozofii, religii. Któregoś dnia przyszedł do mnie i powiedział mi- Marek, widziałem na mieście taki plakat, tam coś było o reinkarnacji, czyli to, o czym rozmawialiśmy. Myślę, że to może Ci się spodobać. To była niedziela i udałem się tam. Od pierwszego dnia zaakceptowałem wszystko. To było to, co potwierdzało moje przypuszczenia i doświadczenia o reinkarnacji. Miałem już tą realizację, że Bóg jest w sercu każdej żywej istoty. Oni o tym mówili. Oni mówili o Świętym Imieniu, o osobowym Bogu, także to było moje pierwsze spotkanie. Przepraszam, ze trochę przeciągnąłem.

Od wielu lat mieszkasz w Indiach. Powiedz proszę, jak to się stało, że zacząłeś tam mieszkać?

M: Nigdy nie myślałem, że opuszczę Polskę. Byłem zadedykowany świątyni w Mysiadle i chciałem służyć ludziom tutaj, bo była taka potrzeba. Dla mnie ten wyjazd nie był kwestią poprawy sytuacji czy lepszych warunków. Często ludzie wyprowadzają się, żeby poprawić swoje warunki życia, ja nie miałem takiego pragnienia. Cieszyłem się, że mogę służyć Bogu, którego odnalazłem w Hare Kryszna i dla mnie te warunki w Mysiadle były boskimi warunkami, nie sądziłem, że wyjadę z Mysiadła kiedykolwiek.

Któregoś dnia Jagadsiva poprosił mnie, bym spotkał się z nowo przybyłymi wielbicielami z USA, jeden hindus a drugi biały. Jeden z nich był chyba uczniem Śrila Prabhupada. Jeździli po świecie, nauczali o Ajurvedzie, astrologii i Jaguś zabrał mnie do nich, bo słaby byłem jak nie wiadomo co. Ci dwaj bhaktowie chcieli mi jakoś pomóc . Jeden z nich, hindus, który zajmował się astrologią, był zdumiony moją przyszłością: "Wow!!!! Będziesz jeździł i nauczał po całym świecie, ludzie będą cię szanować i kochać". Pomyślałem sobie: "Jakie podróże po świecie? Przecież ja nigdy nigdzie nie byłem za granicą", ale on to powiedział tak poważnie, ze zacząłem rozważać taką opcję, choć nie ukrywam- wprowadził pewien niepokój w moje serce. Pomyślałem: "Kryszno, przecież tu jest tyle do zrobienia w Polsce, wracałem do świątyni 23-24 i wciąż czasu nie starczało na nauczanie, nauczania nie było końca. W Warszawie było tak wiele do zrobienia, że nie przerobiłbym tego przez całe moje życie, a co dopiero mówić o świecie.

W Mysiadle była tak spontaniczna Guru-Kula, działała 4 lata, ale prezydent świątyni postanowił ją zamknąć, bo nie była profesjonalna. Co jest w ogóle profesjonalne? Jaki profesjonalizm był w tworzeniu pierwszych iskonowych świątyń? Profesjonalne było oddanie Srila Prabhupada. Myśmy nie mieli żadnych środków na nic, więc ja się cieszyłem z tego co było, że córka chodzi do guru kuli nawet tak zwanej spontanicznej. Kiedy prezydent zamknął tą gurukulę, w mojej głowie pojawiła się myśl: "może dać ją do Guru kuli w Mayapur?".

Nie miałem żadnych środków, kompletnie nic i nagle Paravyoma przychodzi do mnie i mówi: "Mahasringa, kupiłem Ci bilet, jedziesz do Indii". Pojechałem więc do Indii bez planowania. A byłem szczęśliwy tutaj, tu były dla mnie Indie, tu był dla mnie świat duchowy. Pojechałem tam i zobaczyłem, że są wspaniałe warunki. Pomyślałem- zawiozę tam córkę. Nie dopuszczałem do siebie myśli, że jest to nie możliwe. Kochałem Krysznę, wierzyłem w Niego- jeśli to jest dobry pomysł, może się spełnić. Chciałem córkę tam zawieść.

Devamala, starsza bhaktinka, miała chyba z 80 lat, zapytała mnie- „Mahasringa, jeśli ty wyjedziesz, to co będzie ze mną, jak ty pojedziesz, to nikt nie będzie się mną opiekował.” Powiedziałem- jedź ze mną, cokolwiek będę miał, to się z tobą podzielę, nawet jeśli będzie tylko zupa. Po jakimś czasie przyszła Devamala i powiedziała: "Mahasringa posłuchaj, tu są pieniążki, dostałam od syna, kocha mnie i wie, że chce z tobą jechać do Indii. Dał pieniążki na mieszkanie w Indiach". Więc pojechaliśmy. Oni opłacili bilety i tak się tam znalazłem. Tam kontynuowałem życie tak samo jak tu, służyłem jak mogłem. Nie martwiłem się o nic, o pieniążki, o aranżacje, po prostu wszystko się samo manifestowało.

Ten dom, który nam wtedy ofiarowano, nie zaagitował mnie, był dla mnie łaską Kryszny, a nie spełnionym pragnieniem posiadania domu. To jest istotne, to nie jest tak jak niektórzy sobie mogą pomyśleć, że dostaliśmy go i wiodło się nam dobrze, nie, to nie było tak. Ja na początku nie czułem kwalifikacji, żeby mieszkać w tym domku, czułem się bardzo skromną osobą, a to co otrzymaliśmy było naprawdę ponad moje potrzeby, tak było naprawdę. Zbudowałem sobie na podwórku bambusową chatkę. Jednak po niedługim czasie dziewczyny [żona i córka przyp.] zburzyły ją i powiedziały, żebym się nie wygłupiał, bo to jest także dom dla mnie. To nie jest tak, że ja to od razu zaakceptowałem jak swoje, bo mi ktoś coś tam ofiarował. Devamala to naprawdę niezwykła wielbicielka, nie tylko jeśli chodzi o życie duchowe, ona naprawdę potrafi się troszczyć o ludzi. Choć miałem wokół siebie przyjaciół i znajomych, to ona była prawdziwym przyjacielem, który wspiera i wspomaga.

Powiedz proszę, czym różni się Świadomość Kryszny w Indiach od świadomości Kryszny na zachodzie?

M: Totalna różnica. W Indiach są wspaniałe warunki do życia duchowego, cudowna atmosfera, która w niektórych miejscach praktycznie się nie zmieniła od czasów Kryszny. Można dostrzec tam wiele wspaniałych rzeczy wspomagających życie duchowe. Natomiast jeśli chodzi o samo życie duchowe, to bez porównania życie duchowe, które Srila Prabhupada zaszczepił na zachodzie jest najpiękniejsze, piękniejsze również od tego, które jest w Indiach. Dla mnie osobiście - życie duchowe, Świadomość Kryszny na zachodzie ma piękniejszy wymiar- jest bardziej rzeczywiste, realne i ma większe efekty niż w Indiach. Przykre jest to, że w Indiach jest bardzo dużo spekulacji, ludzie już nie wiedzą, co jest oryginalne, jest wielobóstwo, czego nigdy w Indiach nie było. Był Bóg i półbogowie, a teraz za Boga uznaje się każdego półboga. Wiedza jest zmiksowana, źle zrozumiana. Różnica jest ogromna. Wydaje się, że każdy bhakta "stworzony" przez Śrila Prabhupada jest dużo większym autorytetem wiedzy wedyjskiej, niż mieszkaniec Indii.

Jak byś miał możliwość porównania cywilizacji indyjskiej, w której funkcjonujesz obecnie i cywilizacji zachodniej, w której bądź co bądź spędziłeś większość życia, jak wyglądałoby takie porównanie?

Różnica ogromna. W Indiach nie ma dostępu tak powszechnego jak na zachodzie do technologii, tam ludzie żyją dalej z dóbr przyrody. Uprawiają ziemię, kochają tą ziemię. Żyją w towarzystwie krówek. Krówka jest dalej symbolem zamożności i dobrobytu, mają ogromny do nich szacunek. Krowa daje mleko, daje paliwo- suche łajno używane jest jako opał do przygotowania posiłku, mają to zrozumienie, że obecność krowy ma właściwości ochronne przed różnymi demonami i innymi istotami subtelnymi dlatego łajnem krowim każdego dnia obmywa się podwórko i podłogi .

Jednym słowem żyją prościej?

Bardzo prosto. Uprawiają dalej ziemię sochą i wołkami. Większość ludzi nie ma prądu, używają lamp oliwnych, nie przedłużają swojego życia elektrycznością. Słońce wstaje- ludzie wstają, przychodzi noc- ludzie idą spać. Żyją zgodnie z rytmem natury. Na zachodzie natomiast w sztuczny sposób przedłużane jest życie, przedłużany jest dzień, przychodzi noc włącza się światło i dalej można funkcjonować, to jest szalone. Nie ma w Indiach na szczęście jeszcze aż tak bardzo rozwiniętej kultury masowej, nie ma tylu marketów, są małe sklepiki, ludzie się znają, rozpoznają się. Nie ma telewizji, więc ludzie ze sobą rozmawiają, są relacje i związki. Tam każdy potrafi cieszyć się słońcem, płynącą rzeczką, wieczorną chłodną bryzą. Coś zupełnie przeciwnego od cywilizacji zachodniej, która odwodzi ludzi od Boga. Tu uzmysławia się tam bogactwo ludzkiej inteligencji, która może pojąć duchowe tematy. Jednak inteligencja ta jest źle wykorzystywana. Zamiast ratować człowieka, rujnuje wszystko. Na przestrzeni ostatnich 100 lat zniszczono bardziej naturę, niż kiedykolwiek wcześniej.

Co mógłbyś powiedzieć komuś, kto nigdy nie był w Indiach, o ludziach tam żyjących, czym różnią się na przykład od ludzi Zachodu?

Tam w ludzkich ciałach można zobaczyć ludzki charakter, natomiast tu, czyli na Zachodzie, w ludzkich ciałach widzi się zwierzęta. Zazdrosne, chciwe, zachłanne, ironiczne, gniewne. Tam człowiek umie się uśmiechać, słuchać, potrafi usiąść i porozmawiać, nie ma takiego pośpiechu, jak tu. Tam stwierdzenie- czas to pieniądz nie ma racji bytu, pomimo tego, że ludzie w Indiach naprawdę ciężko pracują, to potrafią się uśmiechać i odpoczywać. Ryksiarze, uliczni sklepikarze, czy np. ludzie, którzy pracują jako transport rzeczny ciągnąc linami ogromne składy bambusów wzdłuż rzeki do rożnych miast. Ci ludzie potrafią usiąść, porozmawiać z tobą, uśmiechnąć się, być serdecznym, podzielić się wszystkim, co mają. Tam naprawdę są jeszcze szczęśliwi ludzie.

Czy pamiętasz jakąś historię lub wydarzenie związane z Indiami, które w szczególny sposób zapadło Ci w pamięć?

Jedno tylko przychodzi mi do głowy, satysfakcja, zadowolenie i szczęście ludzi. To jest to, co zawsze mi przychodzi do głowy, gdy myślę o Indiach. Widywałem ludzi pozbawionych jakichkolwiek środków do życia, nie posiadających niczego, którzy przetrwali 80 lat w tak trudnych warunkach, a mimo to zawsze byli pogodni, szczęśliwi, wdzięczni za to, że mogą oddychać, żyć, przebywać z innymi. Możesz to sobie wyobrazić, to jest niesamowite. Na Zachodzie nikt nie przywiązuje wagi do tego, że oddycha.

Odnośnie historii, o którą pytałeś, wspomnę jedną z wielu, która przytrafiła mi się przy Samadhi Śrila Prabhupada. Tam pracują robotnicy z lokalnych wiosek. Dla wielu wielbicieli żyjących w Mayapur oni nie są partnerami do przyjaźni ponieważ traktowani są jak zwykli robotnicy. Dla mnie Oni są Dham Vasi (święte osoby, zamieszkujące święte miejsca). Każdego dnia o 9.00 mieli przerwę w pracy, ja przychodziłem i przynosiłem im prasadam i zaprzyjaźniłem się z nimi.

Wśród nich był jeden stary człowiek, mógł mieć 70-80 lat. Pomimo swego wieku wyglądał jak młody chłopiec, miał na imię Ranjit. Bardzo się polubiliśmy, rozmawialiśmy o różnych sprawach i podczas jednej z rozmów powiedział mi, że przez całe życie jadł tylko ryż rozcieńczany zimna wodą, czasami z odrobiną chili, do tego dokładał jak się udało z jednego gotowanego ziemniaka i to było całe jego życie. On dochodził do Samadhi Prabhupada pieszo, bo na nic go nie było stać, nie miał rowerka, o rikszy to nawet nie było mowy. Dochodził pieszo 1,5 do 2 godzin w jedna stronę. Poznałem jego życie i jego jako osobę. Prezentował sobą niesamowitą kulturę, jakiej nigdy w życiu nie widziałem. Miał szacunek do każdego, ogromną wdzięczność Bogu i ludziom za wszystko. Żaden znawca czy ekspert filozofii nie byłby w stanie wykazać tak wspanialej osobowości, inteligencji, pokory jaką on posiadał. Jego kultura osobista, mądrość i wszystko inne powalało mnie z nóg.

Któregoś razu zawołałem z daleka jego imię: Ranjit... i stało się coś dziwnego, gdy po chwili zobaczyłem z bliska jego twarz, a dokładniej oczy, byłem zaskoczony. Łzy płynęły z jego oczu. Zapytałem go:
- Czy coś się stało?
A on ze wzruszeniem powiedział mi:
-Odezwałeś się do mnie po imieniu, do mnie nikt nie mówi po imieniu! Ja po prostu sobie żyję, jem, pracuję..

Madhavo, czy jesteś w stanie to zrozumieć? On był wdzięczny, że użyłem jego imię. To jest niewiarygodne, przecież u nas, jak ktoś do kogoś woła: „Radek !!!” To z tego powodu nikt nic sobie nie robi. Nikt nie płacze z radości, że ktoś go pamięta, że ma się przyjaciela, a on zapłakał. Jak on zapłakał, to pomyślałem- zrobię mu wielką ucztę. Zaprosiłem razem z nim jego przyjaciół robotników- ogrodników z samadhi Prabhupada. Zrobiłem im potężną ucztę i zaprosiłem Ich do nas. Słuchaj, oni się przygotowali jak na wesele, któryś tam miał na sobie jakaś szmatkę świąteczną, kolorową, pocerowaną gamsze. Wyglądali komicznie, jak z cyrku. Ktoś miał jakąś jedną skarpetę to zarzucił na stopę, żeby się prezentować w gościach najlepiej, jak tylko się da. Możesz to sobie wyobrazić? Urzekło mnie to, bo w tym było serce. U nas ktoś bez garnituru nie pójdzie, bo się będzie wstydził, a oni byli szczęśliwi, że mogą kogoś odwiedzić, odwzajemnić sympatię, a całe ubranie, prezenty, to jest najmniej znaczące. Liczy się relacja człowiek-człowiek.

Kiedy przyszedł Ranjit, posadziłem go na fotelu, na którym prawdopodobnie nigdy nie siedział, ponieważ ludzie w Indiach siedzą głownie na ziemi, na podłodze i puściłem mu na słuchawkach muzykę Vayasakiego. Słuchaj, wyobrażasz to sobie, staruszek siedzący w domu, w jakim pewnie jeszcze nigdy nie był, słuchawki na głowie, nawet pewno nie wiedział, że coś takiego jak słuchawki istnieje i nagle on tam słyszy Hare Kryszna. Wyobraź sobie, że w ogóle nie zaagitował go sprzęt. Czasem nawet bhaktowie są zaagitowani nowinkami technologicznymi i pytają ile to ma bajtów? Ile ma mocy? Nic, Ranjit był szczęśliwy, że słyszy maha mantrę. Zobacz, jaka to czystość, to mnie tak uderza na każdym kroku, wielkość tych ludzi. Płakał, jak dziecko, więc ja do niego podszedłem i pytam:
- Dlaczego płaczesz?
A on mi na to:
- Gdzie tak śpiewają Hare Kryszna?
Więc ja mu odpowiedziałem :
- Na Zachodzie, bhaktowie stworzeni przez Śrila Prabhupada.
On nie mógł uwierzyć, wstał i zaczął tańczyć. Powiedziałem mu:
- Ranjit, chodź, mam dla Ciebie kilka drobiazgów. U nas syn nie chce słuchać już matki, a On cokolwiek nie powiedziałem, słuchał mnie jak dziecko. Wyobrażasz sobie tą pokorę. Jeśli pytasz, co mnie najbardziej ujęło, wzruszyło, to właśnie to. Takich sytuacji były tysiące i za każdym razem wprawiają mnie one w zdumienie. Jeżdżąc po świecie widziałem piękne samochody, domy, bogactwo ludzi, ale nigdzie nie widziałem tak zawansowanej pokory, miłości, jaką ludzie w Indiach prezentują.

Wracając do historii, wziąłem Go do łazienki i powiedziałem:
- Chodź, wykąpiesz się w ciepłej wodzie pod prysznicem, kiedy ostatni raz tak się kąpałeś?
On był zdziwiony i powiedział:
- Nigdy.
Powiedziałem więc:
- Chodź, umyję Cię.
A On na to:
- Ale Prabhu, biały nie może myć hindusa.
Więc ja mu tłumaczę:
- Ja nawet Krysznę kąpałem (abhishek) pomimo tego, że jestem biały, więc jaki jest problem? Jesteś Jego bhaktą, nie martw się.
On mi zaufał i powiedział ok. Umyłem go, ogoliłem, ostrzygłem i zostawiłem mu sikhę. Gdy to zobaczył, to mnie zapytał z pokorą w głosie:
- Czy tą sikhe ja mogę nosić?
Czujesz to? Tą pokorę. Powiedziałem mu bez wahania:
- Chłopie, ty jesteś najbliższym towarzyszem Pana Gaurangi, nie miałeś sikhy, ale miałeś
świadomość Kryszny, my nosimy sikhy, ale nie mamy świadomości Kryszny. Także ty jesteś bardziej upełnomocniony, żeby ją nosić.

Ubrałem Go w nowe dothi i przyprowadziłem do pokoju, gdzie siedzieli jego przyjaciele. Wszyscy byli zdumieni, w szoku widząc go nowym bhaktą. Zaserwowałem im ucztę, słuchaj, każdy się krępował, bo oni nigdy nie jedli takiego gatunkowego ryżu, sabji i nie wiedzieli nawet, jak się mają zachować. To mnie uderzyło, bo u nas czasem dasz w świątyni wspaniałe, duchowe prasadam i nikt tego nie docenia. Zaprosisz gości bhaktów, to oni myślą, że to jest rutyna, napchać sobie żołądek i to wszystko. Tam człowiekowi wystarczy, że go zaakceptujesz. To mnie najbardziej ujęło.

Cdn...

Skomentuj artykuł




foto galeria

Spotkanie z Bhakti Jogą - Wrocław 09.06.2018

Na forum

Ratha Yatra 2024 - Raport finansowy
Zobacz najnowszy postinfo
REDAKCJA
24 lut 2024

Wyniki dystrybucji książek Śrila Prabhupada w 2023 roku
Zobacz najnowszy postinfo
REDAKCJA
6 sty 2024

Wyniki Grudniowego Maratonu Srila Prabhupada 2023
Zobacz najnowszy postinfo
REDAKCJA
6 sty 2024

Ratha Yatra 2023 - Raport finansowy
Zobacz najnowszy postinfo
REDAKCJA
12 mar 2023

Wyniki dystrybucji książek Śrila Prabhupada w 2022 roku
Zobacz najnowszy postinfo
REDAKCJA
31 sty 2023

Wyszukiwarka



online: 2